Istotą umysłu i jego funkcjonowaniem zajmowano się już 5 tysięcy lat temu – właśnie tyle liczy sobie Ajurweda -wywodząca się z Indii medycyna zajmująca się zdrowiem fizycznym, psychicznym i duchowym. Jej nazwa oznacza wiedzę czy naukę o życiu. Obejmuje ona wiele obszarów ludzkiego funkcjonowania, zakłada jednak to, co my, w naszej zachodniej kulturze często pomijamy, a więc nierozerwalny związek między duchem i ciałem. O samych głównych założeniach Ajurwedy można by nagrać wiele osobnych odcinków, ja jednak chciałabym dziś przyjrzeć się temu, co jako pierwsze rzuca się w oczy, gdy rozważamy jej związek z psychologią transpersonalną i co moim zdaniem leży u podstaw tego połączenia.
Podobnie jak psychologia transpersonalna, Ajurweda zwraca uwagę na różnice pomiędzy tym kim jesteśmy, a tym, czym jest nasz umysł. W paradygmacie „myślę więc jestem” utożsamiamy się z naszymi myślami, wierzymy, że myśli i emocje, których doświadczamy są równoznaczne z naszym istnieniem. Jednak psychologia transpersonalna i, jak się okazuje, również ajurweda mówią o czymś zupełnie przeciwnym. Abyśmy byli w stanie kontrolować i zarządzać samymi sobą, najpierw musimy nauczyć się przyjmować postawę obserwatora, nasz umysł z kolei potraktować jak przedmiot obserwacji, tylko wtedy odzyskujemy kontrolę nad naszym ego uwalniając się od jego żądań, przekonań i ocen. Umysł w rzeczywistości jest tylko narzędziem. Wspaniałym i niezastąpionym ale jednak narzędziem. My z kolei podmiotem, zdolnym do używania tegoż narzędzia.
I dokładnie tak, jak z każdym innym instrumentem, możemy używać go z korzyścią dla siebie i innych lub odwrotnie. Właściwe korzystanie z naszego umysłu i związanych z nim zmysłów może dać nam poczucie szczęścia, spokoju i zadowolenia, podczas gdy jego nieumiejętne wykorzystywanie może wprowadzać w nasze życie chaos, napięcie i zamęt. Jesteśmy czymś więcej niż nasze umysły i dokładnie tak samo, jak twórca silnika motocyklowego nie oddaje się we władanie swojego dzieła, a raczej sam przejmuje nad nim kontrolę, tak i my nie powinniśmy pozwalać naszemu umysłowi zarządzać tym, co nazywamy sobą.
Żeby lepiej zrozumieć nasz umysł warto odnieść się do jego Ajurwedyjskiego podziału. Ten, zapoczątkowany w starożytności, system leczenia dzieli umysł na 3 poziomy: zewnętrzny, pośredni i wewnętrzny. Poziom zewnętrzny to ten związany z naszymi zmysłami, dzięki którym mamy dostęp do informacji ze świata zewnętrznego. Na tym poziomie zbieramy informacje, wrażenia i doświadczenia emocjonalne. Zewnętrzny umysł pozwala nam na wyrażanie siebie w świecie, a także umożliwia funkcjonowanie w przestrzeni materialnej. To część umysłu zawsze skierowana na zewnątrz w celu zbierania informacji, gromadzenia wrażeń i doświadczeń a także dająca poczucie bycia częścią zewnętrznej rzeczywistości.
Poziom drugi – pośredni – to obszar związany z inteligencją, ocenianiem, osądzaniem i analizowaniem. To z tego poziomu jesteśmy w stanie oceniać czy nasze plany są realne czy też nie, czy to, co widzimy lub słyszymy jest prawdziwe czy nie, to także tu dochodzi do osądu, czy to co robimy jest dobre czy złe, co wartościowe a co zupełnie bezużyteczne. Pośredni umysł umożliwia nam także odróżnianie przedmiotu obserwacji od naszych na jego temat przekonań i odczuć. Pośrednia część umysłu pozwala nam na pozyskiwanie wiedzy z zarejestrowanych z zewnętrznego poziomu informacji. Odpowiednie korzystanie z umysłu w tym aspekcie pozwala na ocenianie, podejmowanie rozsądnych decyzji a także umożliwia głębsze poznanie.
Ostatni, najgłębszy poziom umysłu to część wewnętrzna czyli tzw. umysł wewnętrzny, zawiera w sobie nasze najbardziej zakorzenione nawyki, przekonania i skłonności. To tam magazynują się nasze przeszłe, związane z silnymi emocjami doświadczenia, wspomnienia i więzi. Właśnie w wewnętrznym umyśle znajduje się to wszystko, co leży u podłoża naszych automatycznych zachowań i nawykowych reakcji. Wewnętrzny umysł jest także bezpośrednio związany z naszym głębokim odczuwaniem i empatią.
Trzy poziomy umysłu bardzo obrazowo przedstawia w swojej książce „Ajurweda i umysł” David Frawley . Wyobraź sobie, że wyglądasz przez okno i dostrzegasz osobę krzątającą się w Twoim polu widzenia – zarejestrowanie tego faktu umożliwia zewnętrzny umysł. Gdy po chwili orientujesz się, że osoba, którą widzisz to nie „ktoś” ale Twój sąsiad Andrzej doświadczasz umysłu pośredniego, który dokonał analizy tego, co zobaczył umysł zewnętrzny i połączył to co widzi z tym, co wie. Po chwili jednak pojawia się myśl, że „Andrzej 2 lata temu powiedział Ci coś bardzo przykrego i samo wspomnienie tego zdarzenia właśnie skutecznie zepsuło Ci humor na następne kilka godzin” to reakcja umysłu wewnętrznego, który zmagazynował to doświadczenie razem z jego emocjonalnymi komponentami i przywołał je w odpowiedzi na pracę wykonaną z poziomu umysłu zewnętrznego i pośredniego.
U większości z nas w tej sytuacji właśnie na tym się kończy – widzimy Andrzeja, przypominamy sobie przykre zdarzenie i pozwalamy aby trudne emocje z przeszłości towarzyszyły nam przez resztę dnia. Ale czy psucie sobie samemu dnia z powodu zdarzenia sprzed 2 lat nie jest przypadkiem irracjonalne? Pewnie zgodzisz się ze mną, że tak. Aby nad tym zapanować, przywołać siebie i swój umysł do teraźniejszości, w której żaden Andrzej nic przykrego nam nie mówi, potrzebna jest nam świadomość, że jesteśmy czymś więcej niż nasz umysł, a ten jest wyłącznie narzędziem, którym to my zarządzamy. To właśnie ten moment kiedy świadomie możemy skorzystać z rozsądnego, pośredniego poziomu umysłu by sprawdzić czy to, co właśnie robimy jest dla nas dobre czy też jest wręcz odwrotnie, a następnie zadecydować o dalszych działaniach i kierunku naszych myśli. Innymi słowy odpowiedzieć na pytanie czy teraz chcę poddać się emocjom związanym ze starym, nieaktualnym już wydarzeniem czy raczej, skoncentrować na tym, co dzieje się teraz.
Nasze trudne doświadczenia emocjonalne często mają swoje źródło właśnie w niedpowiednim korzystaniu z tego cudownego narzędzia, jakim jest nasz umysł. Zorientowani na zewnątrz, poszukując w zewnętrznej rzeczywistości szczęścia doświadczamy różnych trudności, przykrości, mierzymy się z ocenami, krytyką, odrzuceniem, a te doświadczenia niczym blizny wypełniają naszą wewnętrzną część umysłu uruchamiając je wciąż, nawet wtedy, gdy to, co trudne jest już przeszłością. Zdarzenia związane z silnymi emocjami oraz powtarzane bez świadomości schematy stają się nawykami niejako wrastając w tę najgłębszą część naszych umysłów, jednocześnie tworząc to, co w psychologii transpersonalnej nazywamy destrukcyjnymi subosobowościami, które są niczym innym, jak fragmentami ego w swojej zgubnej formie.
To, co może nam pomóc w świadomym wykorzystywaniu tych trzech aspektów umysłu to przede wszystkim bezstronna obserwacja samych siebie, naszych emocjonalnych stanów a także świadomość ich genezy przy jednoczesnym nieustannym pozostawaniu uważnym zarówno w odniesieniu do tego, co dzieje się w świecie zewnętrznym, jak i wewnątrz nas.
Trenowanie własnego umysłu niewiele różni się od fizycznego treningu na siłowni – kluczem jest konsekwencja i uważność. Jeśli więc chcesz zacząć swój trening obserwuj własne myśli, emocje i zachowania. Staraj się ich nie oceniać tylko je zauważać. Sprawdzaj, które Twoje reakcje wynikają z bieżących doświadczeń, a które mieszają się z przeszłymi, od czasu do czasu zatrzymaj się i zadaj sobie proste pytanie, na które odpowiedź często może nie być wcale oczywista: czy to co robię teraz jest najlepszym co mogę dla siebie zrobić? Uważaj, jakie nowe emocje i doświadczenia wpuszczasz do najgłębszej części Twojego umysłu i powoli, nie zapominając o uważności i świadomości stawaj się zarządcą własnego umysłu.
244
poprzedni wpis