Medytacja staje się coraz
bardziej popularna, to dobrze bo jest to naprawdę wspaniałe narzędzie
do pracy umysłem. Dzięki niej uczymy się regulować emocje, zarządzać
nimi, obserwować myśli zamiast się im poddawać,a także przejmować
kontrolę nad własnym ego. Rozmawiając o tym, czym jest medytacja warto
zwrócić uwagę, na różnice pomiędzy właśnie medytacją a relaksacją i
koncentracją. Relaksacja to stan odprężenia i rozluźnienia. Podczas
relaksacji redukujemy napięcie, głównie w obszarze fizycznym, nasz
umysł niejako „odpływa”. Podczas pełnej koncentracji zawężamy naszą
uwagę do jednego konkretnego obszaru – i całym sobą zajmujemy się
określonym przedmiotem, zjawiskiem czy czymkolwiek, czego nasza
koncentracja dotyczy, jednocześnie nie poświęcając uwagi temu, co
dzieje się wokół nas a nie jest związane z przedmiotem naszej
koncentracji. Medytacja jest właściwie czymś pomiędzy relaksacją a
koncentracją. Tu owszem, koncentrujemy uwagę na konkretnym obiekcie,
oddechu czy dźwięku, ale pozostając w pełni świadomymi tego, co dzieje
się wokół nas oraz tego, co dzieje się w tym momencie z naszymi myślami.
Z pewnością widziałeś krążące w sieci zdjęcia lub krótkie filmiki
przedstawiające adeptów medytacji, nad którymi czuwa uzbrojony w kij
mnich – chodzi tu właśnie o to aby medytować, jednocześnie pozostając na
tyle świadomym tego, co dzieje się na zewnątrz aby być w stanie złapać
tenże kij w locie, a więc zanim uderzy w mnisią głowę. Poza uważnością
na zewnątrz, medytując kierujemy naszą uwagę również do wewnątrz –
pozostajemy w roli obserwatora w stosunku do naszych myśli – przyglądamy
się im, jednocześnie ucząc się tzw. nielgnięcia, a więc zarządzania
własnymi myślami. Czy zastanawiałeś się kiedyś jak wiele myśli, które
każdego dnia pojawiają się w Twoim umyśle rzeczywiście jest wartych
uwagi? Jeśli nie, polecam Ci przeprowadzenie takiego eksperymentu,
obserwacji – poobserwuj własne myśli w ciągu dnia i sprawdzaj ile z nich
to myśli wspierające, rozsądne i konstruktywne, a ile z nich nie wnosi
do Twojego życia niczego poza napięciem, obawą i krytyką. Nieustannie
tworzymy i kierujemy się schematami, nawykami myślowymi i
przekonaniami, które nie tylko nie wnoszą do naszego życia niczego
dobrego ale równie często są wręcz destrukcyjne. Budując relacje,
podejmując decyzje, wpadając w różne stany emocjonalne opieramy się
często o nieaktualne już przekonania, a krążące w naszych głowach myśli
potęgują stres i niepokój. Praktykując medytacje uczymy nasz mózg
zauważania tego, co pojawia się w naszych głowach i jednoczesnego
decydowania o tym, co z daną myślą zrobić – zanim to ona zdecyduje za
nas. Kiedy uczymy się zarządzać swoimi myślami, nie lgnąc do nich i
przejmując nad nimi kontrolę, pozbywamy się chaosu i natłoku myśli,
który w dzisiejszym świecie jest częstym problemem. Znacznie łatwiej
nam wtedy radzić sobie w trudnych sytuacjach, akceptować to, na co nie
mamy wpływu, rozumieć siebie i znajdować nowe rozwiązania.
Kiedy
siadamy do praktyki medytacyjnej, wybieramy medytacyjny obiekt, nasz
umysł zazwyczaj robi dokładnie to, co zwykle – pracuje. Zgubne byłoby
oczekiwanie, że tak po prostu pozwoli nam oddychać i koncentrować
wyłącznie na tym. Siedzisz więc na medytacyjnej poduszce, oddychasz,
mantrujesz, aż tu nagle pojawia się myśl „czy aby na pewno zamknęłam
samochód kiedy wróciłam z zakupów?”, a w konsekwencji tego kolejna myśl
„o nie, zapomniałam kupić mleka” –w tej sytuacji naszym zadaniem staje
się obserwowanie naszych myśli. Nie chcemy więc ani danej myśli się
pozbyć, ani jej rozwijać. Chcemy zauważyć myśl i nic z nią nie zrobić.
Jeśli to Ci się uda – zobaczysz, że bardzo szybko przełoży się to na
zarządzanie myślami podczas codziennych aktywności. Myśli myślą się
same, nie jesteśmy w stanie sprawić, że będzie inaczej, jesteśmy za to
zdolni do nauczenia się ich obserwacji oraz decydowania o tym, co z daną
myślą, w konkretnej sytuacji zrobimy. W normalnym życiu myślimy bez
przerwy, doświadczamy natłoku myśli, analizujemy, planujemy, wspominamy,
zauważ jednak, że pomiędzy kolejnymi myślami, dokładnie tak, jak
między wdechem i wdechem, są przerwy. I to właśnie wyłapanie tych
przerw, tych krótkich chwil niemyślenia jest naszym medytacyjnym
zadaniem. Aby bardziej obrazowo wyjaśnić to zjawisko posłużę się
zasłyszą metaforą, w której nasz umysł to błękitne niebo, z kolei
chmury pojawiające się na tym niebie to nasze myśli. Czasami są to
białe, urocze obłoczki, a czasami ciemne, burzowe chmury, czasami płyną
spokojnie, innym razem przesuwają się po niebie z ogromną prędkością.
Jednak niezależnie od tego, jak jest teraz – pod chmurami zawsze
znajduje się to samo, spokojne, stabilne niebo – musimy tylko dostrzec
ten fakt i nauczyć się nie podążać za chmurami niezależnie od tego jak
mocno pcha nas w ich stronę siła wiatru. Jak to zrobić zapytasz?
Niestety, a może na szczęście odpowiedzią jest po prostu praktyka.
Czasami będzie tak, że uda Ci się nie lgnąć do myśli przez całą
medytację, innym razem, uda Ci się to tylko przez kilka sekund, ale
nawet jeśli potrwa to setną sekundy to już będzie spory sukces.
Praktyka medytacyjna nie podlega ocenie, ocena zawsze pochodzi z ego, a
tu nie chcemy jego udziału, nie zniechęcaj się więc zbyt łatwo. A to
właśnie zniechęcenie jest tym, co najczęściej skłania nas do zawrócenia
z medytacyjnej ścieżki. Dlatego, jak wynika z mojego doświadczenia,
pracy własnej i pracy z innymi, największym błędem, jaki popełniamy
ucząc się medytacji, jest to, że zbyt wiele od siebie oczekujemy.
Siadamy do medytacji, decydujemy, że potrwa ona 30min, a następnie
rezygnujemy bo nic z tego 30minutowego siedzenia nie wynika. Polecam
więc zacząć od maksymalnie 3 min dziennie, stopniowo zwiększając czas
trwania naszej medytacji wtedy, kiedy czujemy taką potrzebę.
Zdecydowanie lepsze efekty osiągniemy medytując tylko kilka minut ale
za to konsekwentnie, każdego dnia, niż wtedy gdy poświęcimy na to
godzinę raz w tygodniu.
Warto
wspomnieć, że istnieją także różne formy medytacji. Rozróżniamy
medytację formalną – wtedy kiedy siadamy w naszym specjalnym miejscu,
korzystamy z medytacyjnej poduszki, przyjmujemy odpowiednią pozycję i
praktykujemy, a także medytację nieformalną, która możemy praktykować
wszędzie – w kolejce sklepowej, podczas obierania ziemniaków czy
zmywania naczyń – w tym wypadku koncentrując się na danej czynności,
będąc w pełni zaangażowanym to, co w danym momencie robimy, obserwując
swoje myśli i nie lgnąc do nich. Możemy korzystać z medytacji
kierowanych, podczas których skupiamy się na głosie prowadzącego, a w
których często pojawiają się także różnego rodzaju wizualizacje. Możemy
medytować z mantrą, na siedząco, a także w ruchu, wykorzystując śpiew
lub taniec. Medytacja uczy nas bycia w teraźniejszości. Często bywa tak,
że pracując, podróżując, rozmawiając z bliskimi czy wykonując inne
czynności jesteśmy tam tylko ciałem, nasze umysły w tym czasie tworzą
kolejne plany, rozmyślają o niepowodzeniach, analizują przeszłość lub
próbują przewidzieć przyszłość. Tym samym tracimy naprawdę wiele z
bieżącego doświadczenia. Praktykując medytację uczymy się panować nad
wędrówkami naszych umysłów, sprowadzając je do uważności na chwilę
obecną.
Mimo mody na medytację i
poszerzającej się o niej wiedzy czasami wciąż kojarzymy wyłącznie z
praktykami religijnymi. I chociaż rzeczywiście pojawia się ona właściwie
we wszystkich religiach świata, nie trzeba być wyznawcą żadnej z nich,
aby czerpać z jej dobrodziejstw. Medytacja może mieć też charakter
świecki, a my możemy używać jej jako narzędzia do pracy z umysłem bez
angażowania się w jakiekolwiek wyznania.
Medytacja stała się także przedmiotem badań naukowych.
Badania przeprowadzone w 2005 roku
(Aftanas,
Golosheykin) wykazały, że osoby, które regularnie medytują lepiej
radzą sobie w silnie emocjonalnych sytuacjach, a także mają większą
zdolność do rozpoznawania własnych stanów emocjonalnych i zarządzania
emocjami. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez Sarę Lazar i
jej zespół w Stanach Zjednoczonych. Wykazały one, że u osób
praktykujących medytację zwiększa się ilość istoty szarej w wielu
obszarach mózgu m in. w korze przedczołowej i hipokampie – które
związane są z regulowaniem procesów poznawczych oraz reakcji
emocjonalnych. Te wyniki badań potwierdzają kolejne eksperymenty, w
których porównywane są zmiany jakie zachodzą w mózgach osób
praktykujących medytację i osób, które nie medytują. Okazuje się, że u
osób praktykujących medytację zmianie ulega także ciało migdałowate,
które odpowiada za mechanizm „uciekaj albo walcz” a więc te nasze
działania, które podejmujemy pod wpływem emocji, bez zastanowienia, a
których później często żałujemy stwierdzając, że były przesadzone. Sara
Lazar wraz z zespołem udowodniła także, że pozytywne skutki medytacji
odczujemy niezależnie od naszego wieku – przeprowadzone przez nią
badania wykazały, u badanych regularnie medytujących 50-latków taką
samą ilość szarych komórek jak u 25-latków.
Badacze pod jego kierunkiem J. Davida Creswell’a przeprowadzili także badania mające na celu sprawdzenie na ile zmiany w mózgach, które widzimy w badaniach EEG są rzeczywiście rezultatem medytacji a na ile efektem placebo. Badano więc 2 grupy osób, z których jedna wykonywała ćwiczenia rozciągające i relaksacyjne, a druga praktykowała medytację. Jednak wszyscy uczestnicy zostali poinformowani, że będą odbywać trening medytacyjny. Badanie trwało kilka dni, po tym czasie członkowie obu grup deklarowali lepsze samopoczucie i spadek uczucia napięcia, jednak tylko w grupie, która naprawdę medytowała skany mózgu wykazały wzrost istoty szarej. Praktyka medytacji, jak wykazał znany psycholog i badacz emocji Daniel Goleman, łagodzi także reakcje stresowe naszych organizmów. Przeprowadzone przez niego badania polegające na wyświetlaniu stresującego filmu osobom regularnie medytującym i osobom nie praktykującym medytacji wykazały, że osoby medytujące charakteryzują słabsze reakcje wywoływane przez stres niż te, które rejestrowane były u osób z grupy niemedytującej. O pozytywnych skutkach i badaniach medytacji można by mówić bez końca, najlepiej jednak przekonać się o tym w oparciu o własne doświadczenia. Podejście do praktyki powinno być jednak nieco różne od tego, jakie zazwyczaj prezentujemy gdy stawiamy sobie jakiś cel. W medytacji nie dążymy do nowych osiągnięć – a raczej osiągamy cel przez niedziałanie – a to bywa czasami, zwłaszcza w naszym zachodnim świecie, trudniejsze niż działanie. Warto jednak sięgnąć po to, co już i tak istnieje i to od tysięcy lat, aby nauczyć się korzystać z tego wspaniałego narzędzia do pracy z własnym umysłem.